21 stycznia 20120 roku około godziny 13:50 dyżurny straży miejskiej otrzymał zgłoszenie, aby pilnie wysłać patrol na ulicę Pucką, gdzie nieznany mężczyzna przewrócił się na schody i doznał urazu głowy. Przybyli na miejsce zdarzenia funkcjonariusze po kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy, wezwali pogotowie, a sami do czasu przyjazdu medyków przystąpili do reanimacji. Podłączyli defibrylator, odsysali krew z dróg oddechowych oraz rozpoczęli masaż serca. Po kilkunastu minutach przyjechała karetka pogotowia. Lekarz pogotowia, ratownicy i strażnicy miejscy jak zawsze w takich sytuacjach współpracują z sobą do końca - jak tylko mogą. Pomimo tego , że intensywna reanimacja trwała około 50 minut, ale funkcji życiowych 60-latka nie udało się przywrócić. Jak zawsze w tego typu sytuacjach na miejscu zdarzenia najwięcej jest gapiów i operatorów telefonicznych kamer. Pojawiło się także dwóch młodych mężczyzn szukających wręcz zaczepki i sensacji. Komentowali pracę ratowników i strażników. To oni mieli najwięcej do powiedzenia. Swoim zachowaniem w niczym nie pomagali, a wręcz przeciwnie rozpraszali pracę osób ratujących życie. To są zachowania naganne tym bardziej , że w sprawach tych zabierają głos osoby nie mające często zielonego pojęcia o reanimacji i będący pod wpływem…